Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

niedziela, 8 maja 2016

Po półrocznym resecie....

Poszalałam sobie od świąt i musiałam dać sobie spokój z dietą - po prostu musiałam. Miałam już dość gotowania co rano i noszenia jedzenia do pracy. Sama dieta moja jest cudowna, ale to gotowanie, noszenie etc już mnie w pewnym momencie tak odrzuciły, że powiedziałam: "Mam dość". Od tamtej pory przybrałam dwa kilo - ważę tak w okolicy 75-76. Stwierdziłam, że pora wziąć się za siebie, ale tym razem trochę poćwiczyć. Po roku czasu przerwy i chodzenia do pracy non stop, po tym, jak dostałam wypowiedzenie - dotarło do mnie, jak słabą mam kondycję. Jeżeli wstanie z krzesełka przy komputerze powoduje u mnie ból pleców, to już musi być coś nie tak, i to konkretnie.

Odkurzyłam matę do ćwiczeń, wyciągnęłam buty, poszperałam na jutabsie za jakimiś filmikami. Od teraz co dwa tygodnie mam występy z grupa tańca ognia, i kurde, zrobię kilka piruetów i się zaczynam chwiać. Nikt mi nie powie, że wytrzymałość i kondycje mam świetną, muszę coś z tym podziałać, bo nie dam rady do końca sezonu.

Z drugiej strony widzę te wszystkie zdjęcia na forach fitnesowych i mi się odechciewa. Z jednej strony zdjęcia pośladków, z drugiej strony wychodzonego brzuszka kobiecego z sześciopakiem, z kolejnej - przepoconych dekoltów. Sorkos, co jest takie wspaniałego w przepoconym dekolcie? W kobiecie ociekającej potem jak zajechany koń? Jarać mam się tym czy co? Dla mnie to widok nieestetyczny. Rozumiem sytuację, w której wychodzę z siłowni, zgrzana, spocona, ociekająca, lecę pod prysznic i do domu - ale widzą mnie ludzie w sytuacji "tuż po ćwiczeniach" i raczej się z tym nie obnoszę. Natomiast wrzucanie na publikę zdjęć przepoconych cycków w mokrej bluzce jak dla mnie to najcudowniejszych pomysłów nie należy.

Druga sprawa - zdjęcia pupy. Już jakiś czas drążony jest temat uprzedmiotowienia kobiecego ciała - najpierw była afera ze mną w roli głównej na jakimś blogu, bo opisałam scenę, w której syn mój, dwu i pół letni, podszedł do mnie i niby to chciał jeść z piersi, na co w rezultacie strzelił mi "pierda" i zachwycony, że udało mu się zrobić mamę w konia - poleciał się bawić. Okrzyczano mnie na czym świat stoi. Zdjęć gołego cycka nie zamieściłam, opisałam sytuację z humorem, bo przecież dziecko, które ciągnie z dydka nie widzi w nim obiektu seksualnego, tylko JEDZENIE. Moja anegdota została sprowadzona do deprawowania własnego syna, który nie dość, ze ma 2,5 roku i je z piersi, to jeszcze że się ze mną bawi w taki sposób. Zagotowałam się, ale przecież każdy ma prawo wypowiedzieć własne zdanie.

Wtedy olśniło mnie, że kobiety, które nie chcą karmić piersią zwykle uważają swoje piersi za obiekt tylko dla swojego męża, tylko seksualny, a jego obnażenie nawet w celach konsumpcyjnych to szczyt niewychowania. Przyznam, nie zdarzyło mi się epatować gołym cycem na publice, człowiek jednak zawsze jakoś się zakrywa, ale czemu, pytam, czemu piersi sa uznawane TYLKO za obiekt seksualny? Cała kobieta sprowadza się do cycków?

Na forach fitnesowych sześćsetne zdjęcie czyichś tyłów doprowadza mnie do szewskiej pasji. Z jednej strony - OK, ja mam inaczej wyprofilowaną miednicę, nie będę miała pięknych wystających pośladów (a szkoda), ale nie na pośladach kobieta się kończy. Tak samo jak nie na cyckach. Zamieszczanie zdjęcia swojego siedzenia dla opinii publicznej do oceny - oczywiście zdjęcie zwykle tylko pośladków bez twarzy - też w jakiś sposób zawęża tę kobietę tylko do tej jednej części ciała. A przecież większość z nas obrusza się, kiedy panowie za nią wołają: "Ale dupa". No, nie ogarniam.

Może dlatego nie zamieszczam żadnych zdjęć, bo mnie to brzydzi. Z jednej strony za fotogeniczna bez ubrań to ja nie jestem, z drugiej strony nadal mam nadwagę, a najważniejsze jest chyba to, że zawsze chciałam być postrzegana względem tego, co myślę, a nie względem tego, jak wyglądam. To, że sama źle się czuję se swoimi kilogramami to jedno, ale nie chcę się sprowadzać do tyłka czy cycków. Mogę tym stwierdzeniem kogoś na pewno urazić - w końcu nie dogodzi się każdemu, ale doprawdy, uważam, ze na fitnesie kobiety same siebie uprzedmiotowiają, panowie już nie muszą do tego dokładać ręki. Szkoda, że same sobie robimy krzywdę....

Zresztą, moja droga jest trochę inna - hula-hop wróciło do łask, zabaw czas zacząć :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz