Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

sobota, 28 listopada 2015

Chomikowanie

Mój problem to po części chomikowanie. Kupuję i chomikuję dużo rzeczy - może nie tyle, co mąż, ale i tak dużo. Włóczki, materiały - jak zaczynam się czymś interesować dostaję okropne BUM, zbieram wszystko, co znajdę na ten temat. Po jakimś czasie mi przechodzi - albo i nie.

Podobnie mam z jedzeniem.

Agnieszka rozpisała mi dietę i zaczęły przy niej wychodzić niektóre moje niedociągnięcia w prowadzeniu kuchni czy regularności posiłków. Dziecko posiłków regularnie nie jada.... Albo nie chce, albo ja zapominam, a on nigdy nie jest głodny.... Kupuję tez i chomikuję jedzenie, żeby za jakiś czas je wyrzucić. Tez tak macie? Kupujecie coś z zamiarem zjedzenia, a potem się nagle (po tygodniu-dwóch) okazuje, że produkt już jest po terminie albo zepsuty - i do śmieci.... dopiero przy diecie Agnieszki zorientowałam się, że na wpół pusta lodówka to jednak dobry patent. Mnie nie ciągnie to różnych cudów, mam pewność, że jem świeże jedzenie itd.

Ostatnio weszłam do szafki kuchennej posprawdzać, co mam z suchych rzeczy,Znalazłam 4 paczki kaszy, 3 paczki różnych typów ryżu, makarony, mąki....czekoladowe płatki śniadaniowe.... Nie przypuszczałam, że tyle rzeczy można mieć pochomikowanych i o nich zapomnieć! W moim przypadku jedzenie to coś kompulsywnego z jednej strony, z drugiej to coś, do czego średnio przywiązuję wagę - chcę jeść byle szybko i dużo i małym nakładem energii..... Największy błąd, jaki można zrobić. Musze się jeszcze tyle nauczyć, że bywa to czasami przytłaczające.

Mam zamiar dać sobie spokój z zakupami dopóki nie opróżnię szafki w kuchni z tych wszystkich kasz, makaronów i innych pochowanych cudów. Szkoda wyrzucać, jak się przeterminuje. Musze też wziąć pod uwagę, że jadam relatywnie mniej, niż wcześniej. Znaczy - z jednej strony więcej, bo częściej. Z drugiej strony - mniej na raz. To mi trochę wywraca światopogląd.

Mam deadline, kiedy to moja pani dietetyk postawi mnie na analizatorze skład masy ciała i dowiem się, ile i czego zgubiłam, czego nabrałam, a co straciłam.

7 grudnia

będę miała wykonany drugi pomiar, po równych 2 miesiącach trzymania diety redukcyjnej. W końcu się dowiem, ile faktycznie straciłam tłuszczu i ile roboty jeszcze przede mną. Dzisiaj w sklepie chciałam sobie kupić spodnie do występów. Robimy pokaz na Barbórkę na Starej Kopalni w W. i już wiem, że będzie w ciul zimno, więc jakieś dłuższe spodnie czy jakaś bluzka z długim rękawem by się nadała. Wzięłam spodnie z wieszaka, które obliczałam, że będą na mnie ciasnawe. Jedna para była nietrafiona (38 i biodrówki, ble), a kolejne dwie wróciły ze mną do domu. Zdecydowałam się na nie, bo cała reszta spodni jakie posiadam jest w rozmiarze 44. Usłyszałam ostatnio taki tekst od mojej szefowej, że jestem taką inspiracją - jak widzi mój tyłek w powyciąganych, za dużych spodniach, to aż jej się chce trenować. Z jednej strony miło mi się zrobiło. Z drugiej strony.... tyłek w powyciąganych, za dużych spodniach za estetycznym widokiem nie jest.... więc, żeby już nikt po mnie nie jechał, kupiłam sobie dwie pary spodni i mam zamiar nosić je całą zimę. Może po świętach jeszcze sobie coś kupię, ale to się zobaczy, czy będzie potrzebne. Jakbym miała pasujące na mnie spodnie w szafie, nawet stare, może nie musiałabym ich kupować, ale jednak okazało się, że powywalałam dużo ubrań z czasów, kiedy nosiłam 40-42.

Chciałabym już mieć cały proces chudnięcia za sobą. Już chce ważyć te 65 kilo. Waga rano pokazała 74 kg, teraz już 76. powinna pokazać 66. Ja już chcę ważyć te 64 kilo! Przede mną jeszcze dużo, dużo pracy i czasu, ale przysięgam, zrzucić 5 kilo na samej diecie - bez ćwiczeń - i mieć taki efekt jak powtórna możliwość założenia na siebie rozmiaru 42.... prawie się popłakałam ze szczęścia, z niedowierzania, że znów mogę założyć na siebie spodnie, które będą na mnie dobrze leżeć i nie będę musiała upychać brzucha, i nie muszę szukać 44 i płakać, że jestem szeroka. Ciężko...

Wyleczyłam się już ze stawiania sobie terminów na efekty, w sensie, że "powinnam schudnąć do tego-a-tego dnia". Nie, już się z tego wyleczyłam, żadnego chudnięcia "do wakacji", "do urodzin" czy "do urlopu". Jestem jednak ciekawa, jaką wartość pokaże mi waga na moje urodziny 25 kwietnia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz