Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

sobota, 7 listopada 2015

Słodyczowy detoks, dietowanie, chodzenie na skróty

Zrobiłam sobie łącznie cztery dni rozluźnienia i moja waga podskoczyła o 1,5 kilograma do góry - najpierw był ślub znajomego, potem impreza Halloweenowa, teraz jestem chora. Waga zatrzymała się za 79,4-79,5kg, a tuż przed ślubem pokazała już 78,0. Teraz znów pilnuje diety i czekam, aż mi się zmieni metabolizm. Do tego jestem chora - leże w łóżku i nie moge się zagrzać, całość wygląda dość mizernie w moim wykonaniu - mąż nie pomaga, więc wstałam z dzieckiem o 7 rano, wstawiłam zmywarkę (tak, szczęśliwą osobą jestem), wstawiłam pralkę, poszłam do piekarni po chleb i bułkę dla syna, wróciłam do domu i dopiero teraz zrobiłam sobie kawy i zapakowałam do łóżka z kubkiem kawy. Jest 9:18. Powinnam jeszcze wstać i powiesić pranie, ale nie mam na to siły. Syn, Małpeczka moja kochana, usadowił się obok mnie w łóżku, też na poduszkach i tez przykryty kołdrą - i czyta gazetkę o Stacyjkowie.
Do tego dwa dni temu poszłam do lekarza - w związku z tym moim choróbskiem. Dostałam skierowanie na gastroskopię i diagnozę - refluks.
Krótka piłka - będę na typie diety od Agnieszki uziemiona do końca życia. Będę musiała się nauczyć wielu rzeczy.
Oglądałam ostatnio wiele filmików motywacyjnych o osobach, które zrzuciły po 40-50-80 kilogramów i wszyscy opowiadali, że musieli się nauczyć kontrolować, co jedzą i jak, ile kalorii i czy dane jedzenie im służy. Ja poszłam do dietetyka - ja poszłam na skróty. Inaczej tego nazwać nie mogę, jak droga na skróty. Przecież wiedza wymagana do stosowanie programu żywieniowego opracowanego przez dietetyka nie wymaga nawet myślenia - jesz to, co każe dietetyk, szykujesz tak, jak kazał i na tym się sprawa kończy. Może nieco to uprościłam, ale w wielkim skrócie właśnie tak jest - jak z każdą "gazetkową" czy innym Dukanem - jesz to, co każe specjalista na zasadach wskazanych przez specjalistę. Jedyny szkopuł w tym, że dyplomowany dietetyk wie, czym cię wyleczyć z choroby, a taki Ducan czy inny trener personalny już nie do końca. Nie zdecydowałabym się na dietę od trenera personalnego tylko dlatego, że jest polecany - wiedząc, że nie mam woreczka żółciowego i choruję (nadal, kurwa, nadal) na refluks. Więc raczej nie oddałabym swojej wątroby i żołądka w ręce trenera personalnego po kursie.
Po półtora miesiącu stosowania zaleceń Agnieszki tak się przyzwyczaiłam do tego typ jedzenia, że trudno by mi było zrezygnować z takiego sposobu jedzenia. Stąd mój wniosek - jak nie mam rozpiski od Agi, czuję się trochę jak dziecko we mgle. Mam tyle złych nawyków żywieniowych wbitych do głowy, że to normalnie sukces chyba z mojej strony, że jeszcze nie ważę 150 kg.
Z drugiej strony, chciałam jeszcze opisać jedną rzecz, którą zauważyłam po jakimś takim ululaniu się w diecie Agi.
Słodycze.
Zwróciliście na to uwagę? Ile się jada słodyczy? Ja akurat jestem osoba uzależnioną od słodyczy - i jakkolwiek po przerwie weselnej jeszcze jako tako się trzymałam - zjadłam jeden kawałek ciasta i dwa kawałki tortu weselnego, tak na Halloween już nie wytrzymałam i moje uzależnienie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą - lody, słodka do obrzydzenia kawa, ciastka, paluszki, chrupki, Schwepps, Coca-Cola, słodki sok z kartoniku, pianki cukrowe sztuk 6, pół tabliczki czekolady z nadzieniem - miałam potem takie wyrzuty sumienia, że sobie nawet nie wyobrażacie. Ciężko było sobie z tym poradzić. Ponoć przy wyrzuty sumienia drastycznie podnoszą poziom stresu i poziom kortyzolu, więc ja miałam kilka dni totalnego zjazdu mentalno-curkowego, jakim to ja nie jestm słabeuszem, ze opuściłam gardę i dałam się ponieść słodyczowemu nalotowi.
Też, żeby uściślić pewną kwestię - już po cukrowym detoksie (bo wcześniej to faktycznie, człowiek nie panuje nad sobą i nad swoimi odruchami względem czekolady czy innych słodkości) uważam, że to jest nasz wybór, czy jednak najemy (no, bądźmy szczerzy - nawpierdalamy się) tych słodyczy czy nie. Ja po Halloweenie miałam taki głos w głowie: "Nie jedz, nie potrzebujesz tego", i chciałam go posłuchać, ale i tak jadłam. Jakbym skubnęła jedną piankę, może nie byłoby tak źle, ale pochłonęłam ich sześć. przy drugiej już ignorowałam mojego wewnętrznego cenzora. Wyszłam na tym jak Zabłocki na mydle.
Tak wspominam teraz, ze dwa tygodnie przez ślubem Przemka miałam jeszcze jedno wyzwanie do przezwyciężenia - wizytę u mojej mamy.
Moja mama jest kochana. Pielęgniarka z zawodu - a jest to jeden z zawodów, który nieco krzywi emocjonalnie. No, ma kobieta na codzień styczność z ludzką krzywdą, bólem, tragediami. Musiała się nauczyć od tego odcinać, inaczej pewnie by ześwirowała. Niestety, co za tym idzie, mama moja średnio umiała mnie i mojemu rodzeństwu pokazywać, co naprawdę czuje.
Wnuczka kocha jak chyba nikogo z nas, więc zawsze, jak mamy przyjechać z Młodym, na stole lądują słodkości, soczki, kamyczki, cukierki, czekoladki i ciasto. Oprócz tych wszystkich wspaniałości mama zaserwowała jeszcze słodkie bułeczki i Tofiffie. Ja UWIELBIAM orzechy, więc Tofiffie i kamyczki to było dla mnie wyzwanie. Tyle słodyczy....
Czytałam kiedyś na jakimś forum z poradami dotyczącymi odchudzania, że człowiek, który cierpi na otyłość i chce przejść na dietę musi się dogadać ze swoimi domownikami, żeby pochowali wszystkie słodycze, albo żeby jedli słodycze pod nieobecność osoby odchudzającej się - generalnie chodzi o to, żeby sprzątnąć takiej osobie sprzed nosa wszystkie słodkości. Argument był prosty - cukier uzależnia podobnie o narkotyków, aktywuje w mózgu te same receptory odpowiedzialne za poczucie przyjemności. Narkoman, który chce zerwać z nałogiem w jednym z zaleceń ma też zerwanie kontaktu ze środowiskiem, które może mu te narkotyki proponować. No bo pomyślmy - zobaczy działkę raz, drugi trzeci, po raz czwarty ktoś mu zaproponuje - i za piątym razem się złamie. Nie każdy ma na tyle silną psychikę, żeby długo ze sobą walczyć i wygrywać.
Ze słodyczami jest podobnie - osoba zmieniająca program żywieniowy, tak jak ja, na program redukcyjny, za ucięte wszystkie słodycze. Nie je NIC słodkiego, bo program żywieniowy tego nie przewiduje (takie pójście na skróty, prawda? Łatwiej się stosować do ograniczeń zarzucanych przez innych niż do swoich własnych). Co nie zmienia faktu, że pociąg i chęć na słodycze zostaje i może się utrzymywać dość długo. Znam to z doświadczenia, już kiedyś tutaj opisywałam, jak wyglądają może "fazy na cukier" i czym się potrafi skończyć ich odstawienie. (Potem doszłam do wniosku, że ochota na słodycze to tak naprawdę głód organizmu na składniki mineralne, ale o tym kiedy indziej.) Taki człowiek odstawiający cukierki, słodycze i słone przekąski jest po prostu jak narkoman odstawiający narkotyki. Trzeba wszystkie działki pochować, zabrać sprzed jego oczu, zeby nie musiał ze sobą walczyć w czasie detoksu i jeszcze jakiś czas później.
Ja miałam przedsmak tego u mojej mamy. Wprawdzie nie musiałam "walczyć" wewnętrznie aż do łez, ale musiałam się nieźle hamować przed sięgnięciem po Tofiffie (po które oczywiście sięgnęłam po Halloweenie ze skutkiem znanym).
teraz jestem na etapie, ze zaglądam do lodówki, a tam nadal leży tak czekolada z nadzieniem, te pól tabliczki, które zostawiłam. Mąż słodkości nie rusza, dziecko rzadko kiedy i ta czekolada mi tak przypomina o tej mojej słabości.
Tak policzyłam, że chudnę około 70-100g tłuszczu dziennie przy trzymaniu zbilansowanej diety. Po curkowej załamce waga mi podskoczyła o półtora kilograma, więc dwa tygodnie pracy poszły się, za przeproszeniem, jebać. Teraz, kiedy mam już diagnozę od lekarza, i kiedy wiem, jakie mogą być konsekwencje takiego zachowania jak moje umówiłam się ze sobą, że będę mieć jeden cheat meal w dzień treningu na poi/hula-hop, a tak to będę się pilnować. Może za dwa tygodnie znów będę mogła się pochwalić wagą 78,0 :)

Edytowano 11.11.2015
Trening poi - no, żeby nie być gołosłownym, na ostatnich zajęciach 10.11.2015 kręciliśmy sobie filmik. Ta rąsia na początku to moja. I też macham sobie tam na tym filmie, ale nie powiem, w którym miejscu i jakim kolorem :)

https://www.facebook.com/796934440368898/videos/998818713513802/

1 komentarz:

  1. można jeść słodkie i schudnąć, tylko Twoja dieta musi być zbilansowana. Ja ma diecie Vitalii mam codziennie deser i chudnę :)

    OdpowiedzUsuń