Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

środa, 25 listopada 2015

Czasami opadam z sił

Blog kiedyś obliczałam na pozytywny, że będzie miał w sobie energię, motywację, power do wszystkiego, a robi się z tego jedna wielka deprecha.
Siedzę, jest późny wieczór, prawie północ. Waga, wredna pipa jedna, pokazuje 78 kilo.
Dzisiaj stwierdziłam też, ze mam dość. Mam dość liczenia, kontrolowania, sprawdzania ile zjadłam, czy aby proporcje się zgadzają i inne takie. Zjadłam sobie trzy wysoko przetworzone kuleczki ziemniaczane i pałeczkę czekoladową ważącą 5 gram. Powiem szczerze, że mam to w nosie. Ostatni cheat meal miałam 3 tygodnie temu, a dzisiaj po prostu miałam ochotę sobie pozwolić na coś innego.
Nie wiem czemu waga stanęła i nie chce drgnąć. Potrafi pokazać nawet więcej z dnia na dzień. Zresztą mój LilySlim mówi sam za siebie.....
Nie wiem, z czym to się wiąże.
Powiem też szczerze, że mam już ochotę mieć to za sobą - już być chudsza o te 10 kilo i już mieć to za sobą - ale przede mną jeszcze sporo pracy i sporo pilnowania... I do tej pory nie wiem, jak szybko będę miała wyniki z analizatora składu masy ciała. Wydaje mi się, że poleciały te 4-5 kilo i stop - i koniec - i już nic się nie rusza.
Piję wody tyle, ile należy. Jem wg rozpisanego zapotrzebowania. Może trochę nie dosypiam, ale ciężki okres teraz u mnie - praca i akord. Waga stoi. Chociaż ta jedna by mnie podniosła na duchu. Moje spodnie najpierw się zrobiły za duże, a potem wszystko się zatrzymało. Takie momenty dobijają mnie najbardziej. Nie mam do zrzucenia 50 kilogramów - mam do zrzucenia jeszcze 10 kilo? Moja waga docelowa to 65 kilo - czyli łącznie jeszcze 12 kilogramów, a ja już-już-już mam przestoje.
Mam taką cichą nadzieję, że stanę jutro na wadze i zobaczę to 76. Mam nadzieję.

Przypuszczam, że takich momentów będzie jeszcze więcej, wszystko będzie zależało, czy dam rade je przetrwać.

Nie będę owijać w bawełnę, że chudniecie (szczególnie, jak się ma powbijane do głowy obrazy tłuszczu jako tarczy, za którą możesz schować swoje wrażliwe "ja") to nie taka prosta sprawa. Czasami na stronach i na blogach widać, że ludzie się cieszą, że "jest moc", że "poćwiczone", wszyscy są szczęśliwi etc. To chyba tylko część osób tak ma. Część przechodzi przez to ciężej, targają nimi niepewności, brak wiary we własne siły - i żadne zapewnienia tego nie zmienią. To  jest coś takiego, co trzeba sobie w głowie poukładać, żeby pójść dalej. Można się nauczyć jak jeść, żeby nie przytyć, ale trzeba tez się nauczyć jak żyć i jak myśleć, żeby znów się za tą swoją tarcza nie schować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz