Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

piątek, 13 listopada 2015

Mój punkt zapalny

Jak tak sobie przeglądałam blogi i vblogi o odchudzaniu, motywacjach itd. trafiłam na to, że każda z osób, która zaczynała gubić kilogramy miała punkt zapalny - taki moment, kiedy nagle coś z tyłu głowy zaskoczyło, że już pora coś ze sobą zrobić. Czasami była to kwestia po prostu wstania rano i stwierdzenia: "Od dzisiaj działam". Dla innych była to kwestia jakiegoś postanowienia etc. W każdym razie coś przelało czarę i puściło koło w ruch.
U mnie było podobnie, inaczej - po mojemu.

Uwielbiam zwijać się w kulkę, podciągać kolana pod brodę - wszystko, co powoduje, że wszystkie moje kończyny są blisko tułowia. Jak czytam, to najlepiej z podkulonymi nogami, jak robię zdjęcia w pracy, to w kucki. Odstający twardy brzuch mi w tym po prostu przeszkadza.
Czasami moja niedyspozycja żołądkowa, związana z brakiem woreczka i refluksem, powoduje, ze mój brzuch robi się twardy, sztywny. Jak tyję - nabieram tych dodatkowych kilogramów wody przed okresem, to wszystko skupia się w górnej partii brzucha. Dolna partia brzucha potrzebuje więcej czasu, żeby się "zaokrąglić", a pierwsze oznaki zatrzymywania wody, tycia czy puchnięcia od niedyspozycji pojawiają mi się w górnej partii brzucha.
Kiedyś przyszłam do pracy i byłam spuchnięta na brzuchu. Coś musiałam zjeść nie tak przez weekend, już nie pamiętam, co to było. W każdym razie standardowo siadłam sobie na krzesełku i chciałam sobie przybrać taką niedbałą pozycję komputerowca, ze skrzywionym kręgosłupem i podwinąć nogi.
Nie mogłam.
Miałam wrażenie, ze pod skórą mam sztywną poduszkę, o którą się opieram. Brzuch miałam twardy na całej długości i szerokości jak deska, nie chciał się zgiąć wpół, nie mogłam kucnąć do robienia zdjęć, a jak już to zrobiłam, to momentalnie poczułam uderzenie gorąca, bo podskoczyło mi ciśnienie. Miałam wrażenie, że z przodu ktoś przybandażował mi dechę i że to na niej opieram klatkę piersiową i uda.
I fizycznie mnie to bolało.
przeszło samo po kilku dniach, ale - chociaż minęło ju,z kilka miesięcy - do tej pory wyraźnie pamiętam to uczucie, kiedy twój własny tłuszcz zaczyna Ci bardzo przeszkadzać, nie możesz przyjąć pozycji, jaka jest dla ciebie wygodna. Kiedy twój własny brzuch zaczyna być dla ciebie jak drewniany usztywniający cię na praktycznie całej długości, mięśnie chcą się poruszać, kości proszą o "porozciąganie" się, powyginanie w różne strony, a Ty nie możesz tego zrobić, bo twoje własne ciało ci na to nie pozwala.
Wtedy bardzo się przestraszyłam. Przestraszyłam się tej nieporadności, tego małego zakresu ruchu - i tego, że usztywniła mnie moja własna nadwaga, że brzuch aż do połowy klatki piersiowej był zamknięty jakby w drewnianym gorsecie.
Powiedziałam - nie, nie chcę tak. Wygrzebałam dietę od Agnieszki.
Przysięgam, że do tej pory, jak o tym myślę, to chce mi się płakać. Wiem, że to trywialne, ale ja się poczułam jakby uwięziona nie w swoim ciele, tylko w tych sztywnych tłuszczowych, napuchniętych, twardych ścianach. Nie wiem, jaką musiałam mieć minę w pracy, pewnie wymowną, bo E. nic nie skomentowała. Bardzo się przestraszyłam. nawet teraz, kiedy to opisuje po prostu się boję. To jest taki silny wewnętrzny lęk, którego nie mogę rozgryźć ani dojść do tego, co tak naprawdę leży u jego podstaw.

To tak to się zaczęło u mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz