Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

środa, 11 listopada 2015

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Poszperałam sobie w przepaściach Inernetu przez ostatnie kilka dni i chyba znowu przyszla pora na chwilowe odłączenie się od tego wszystkiego i przemyślenie sobie kilku kwestii.

Jedną z nich jest sprawa wiecznej awantury między paniami w rozmiarze 34-40 a paniami w rozmiarze size plus, czyli 42 i więcej. Może sprawa nie dotyczy awantury między paniami, ale między ludźmi, którzy klasyfikują kobiety wg rozmiaru. Give me a break, jak można klasyfikować ludzi wg rozmiaru, który niszą? To jakby klasyfikować części mowy (tutaj: dopiero jak się porządnie pogrzebie, czym jej systematyka części mowy to się dowiemy, że wszystkie systematyzacje są SZTUCZNE i żadna systematyzacja nie jest IDEALNA).

Oczywiście, fajnie by było iść sobie do sklepu i kupić pasujący na siebie ciuch...

Ja mam mały biust, otyłość brzuszną. Nie kupię w sklepie koszuli, która by na mnie idealnie pasowała. Koleżanka moja od kilku lat jeździ na wózku. Pupę ma w rozmiarze 34, a ramiona 44. Jej ramiona już są klasyfikowane jako size plus.

Kolejna moja znajoma jest malutka, chudziutka, ale cycem mogłaby zabić na miejscu.

Inna ma wąziutką talię, smukłe ramiona, śliczne biodra.... i nogi, które określa mianem klockowatych, bezkształtnych baryłek. Jak jest szczuplejsza to tego nie było widać, ale kiedy przybrała kilka kilogramów już można było zauważyć, co miała na myśli (chociaż suto przejaskrawiła, jak to każda kobieta z kompleksami).

Oczywiście, fajnie by było iść do sklepu i kupić na siebie coś pasującego, wziąć z wieszaka, naciągnąć na grzbiet i stwierdzić, że dobrze leży. I jak to zrobić? Moja rozmiarówka - noszę obecnie coś pomiędzy 42 a 44 (42 za małe, 44 za duże) ma rozbieżności w obrębie każdej części garderoby. Biustonosze z dobrą miską mają dla mnie za mały obwód. Bluzki dobre w biuście są za małe z brzuchu i na odwrót - dobre w brzuchu są za duże w biuście. Spodnie dobre w pasie układają się w ten specyficzny sposób w kroku, gdzie mam hektary materiału. Spodnie dobre w udach - no, można było się domyślić - nie dopną się w brzuchu.

Tym bardziej witki mi opadają, kiedy słyszę, że 42 to size plus. A w której części ciała to 42 jest umiejscowione?

Druga sprawa, że nasz indywidualny odbiór jest przecież subiektywny. My siebie odbieramy jak najbardziej subiektywnie. Są kobiety, które lubią swoje kilogramy, są takie, które ich nie lubią, są takie, które lubią szczupłe siebie i są takie, które za wszelką cenę chcą przytyć. Po co szkalować dziewczynę, że nosi 42 i jest "spasła", a drugą, ze nosi 36 i jest "sucha"? Rozmawiałam kiedyś z mężczyzną, relatywnie do mnie młodym (miał 22 lata), który musiał nauczyć się szyć, bo nie było ubrań w jego rozmiarze. Był tak szczupły, że wszystkie ubrania na nim wisiały. Do tego nie mógł przytyć - jego organizm po prostu się nie zmieniał. Była to dla niego w jakiś sposób osobista tragedia i się tej swojej chudości wstydził. Jak kobieta ważąca 80 kilo próbuje zamaskować te kilogramy, on starał się zamaskować wystające kości.

Sytuacje są różne i moje zdanie jest takie, że całe to zawirowanie jest z deka bezsensowne, a nawet robiące krzywdę. Jeżeli lubimy swoje ciało takie, jakim jest, i nie chcemy w nim nic zmieniać - czy ma się rozmiar 36, czy 44, to taką decyzję należy uszanować. Kropka.

Jednocześnie uważam, ze nadprogramowe kilogramy, które zagrażają naszemu zdrowiu - i z drugiej strony znaczna niedowaga - powinny być traktowane jako odejście od normy. "Nadprogramowe kilogramy zagrażające zdrowiu" to nie te 5-10 kilo w udach. Chodzi mi tutaj o ten typ otyłości, który rozpoznany przez lekarza bądź dietetyka klinicznego może być uznany jako szkodliwy. Tak, można być optycznie szczupłym i mieć sporą ilość tłuszczu trzewnego. I uważam, że taka osoba o takich parametrach już powinna przemyśleć kwestię rekompozycji składu swojego ciała. 

Powyższe zdanie dotyczące tłuszczu trzewnego jest moim prywatnym, niepopartym żadną literaturą! Podkreślę to zdanie, żeby było dobrze widoczne. Mogę się oczywiście mylić i pewnie zmienię zdanie za jakiś czas, mój poziom wiedzy w tej kwestii jest bardzo niski. Na chwilę obecną jest to moje prywatne zdanie, wydaje mi się, że logiczne. Nie ukrywam jednak, że może ono ulec zmianie za jakiś czas.





Każdy oczywiście ma swoje odczucia dotyczące idealnej sylwetki, idealnej wagi etc. Kłopot zaczyna się w momencie, kiedy media zaczynają coś "lansować" - albo nienaturalnie wychudzonego szczypiora, albo panią z nadmiernie wybujałymi okrągłościami. W pewnym momencie przewinęłam się przez fora pro ana i czytałam je przerażona. Z tym poziomem wiedzy, którym obecnie dysponuję, zdanie dziewczyn prowadzących te blogi przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Media potrafią wmówić człowiekowi wiele rzeczy i czasami warto sobie wszystkie te media powyłączać - wyłączyć net w komórce, wyłączyć komputer (do zadań innych niż praca), wyłączyć telewizor i na jakiś czas dać sobie spokój z gazetami. Nie dość, że na początku doświadczymy detoksu i będziemy za wszelką cenę szukać sobie wymówki, żeby jednak ten telewizor/komputer/internet włączyć, do tego jak już ktoś to wytrzyma, to się zorientuje po jakimś czasie, że jego odbiór rzeczywistości nieco się zmieni.

Osoba, która chce zrzucić kilka kilo musi się też przemodelować emocjonalnie. Muszę sobie kilka spraw przemyśleć i poukładać w głowie. Kolega męża powiedział mi jakiś czas temu, że jeżeli odpowiedzi na pytanie nie można sformułować w krótki zwięzły sposób - to znaczy, że nie ma się zdania na dany temat, że kwestia jest po prostu nieprzemyślana. Nie mówię tu, że trzeba mieć zdanie na każdy temat, ale jeżeli już się je posiada, trzeba umieć swoje zdanie zwięźle uargumentować i jasno przedłożyć drugiej osobie. Mam w głowie kilka kwestii, które wydają mi się istotne, ale muszę się z nimi przespać, poświęcić im nieco więcej czasu - i porządnie poukładać.

Mam też nadzieję, że swoje powyższe zdanie wyłożyłam jasno i klarownie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz