Mój dziennik kilogramowy

LilySlim Weight charts LilySlim Weight charts

czwartek, 14 listopada 2013

Dzień 9

Waga: 79.2 kg
Samopoczucie: czy jak wiem? Jeśli chodzi o dietę i wagę to bardzo dobre - jeśli chodzi o resztę, jestem wystraszona
Uwagi: Młody znowu gorączkuje, ja walczę ze sobą

Ten wpis powinien mieć tytuł, jakiś chwytliwy, jak z "Gołota Vs Tyson" czy "Po raz kolejny dać w mordę to nie sztuka" albo "Nokaut po pierwszych 10... minutach", ale nie za odpowiednie to to tematu, raczej wygooglane będzie się wyświetlać fanom dawania po mordach, a ja o innym dawaniu po mordzie mam zamiar pisać.

Dieta to nie kilkudniowy odchył od rzeczywistości, którego celem jest zrzucenie magicznych kilogramów, dieta to styl życia. Serio. Dieta trwa całe życie, od cyca w gębie zaczynając (czasami butelki, ale na jedno wychodzi). Dieta to TO, co jemy na co dzień: jeżeli jest to fast-food, chrupki, kawa na wynos, zupka chińska i jakieś coffe-to-go, spójrzmy prawdzie w oczy - to też dieta. Jeżeli jemy duże ilości czekolady, batonów, Danonki, soki z kartonu i Mleczne Starty - to też dieta. Jeżeli jemy warzywa, owoce, płatki śniadaniowe i serki topione - to też dieta. Czasami jest bardziej zbilansowana, czasami mniej, ale to jest dieta.

Dieta nie jest czymś oderwanym od nas, jakimś kolorowym zestawieniem samych owoców bądź samych warzyw z napisem: "Schudniesz!". Bujda. Każdą taką kolorową dietę już się nauczyłam omijać szerokim łukiem. No bo chwila - jak to jest, że taka "dieta" może być stosowana przez np. tydzień i koniec? Bo pewnie powoduje niedobory. Bo pewnie upośledza metabolizm. Bo pewnie do najzdrowszych nie należy, jak osławiona dieta Duckna, gdzie nastolatki po tej diecie dostawały kolek nerkowych jak stare chłopy, kamieni żółciowych czy innych bolesnych, przewlekłych chorób, które im zostaną do końca życia. 

Zadaniem takiej prawdziwej DIETY jest tak odżywić organizm, żeby nie trzeba było łykać Centrum ani innych suplementów. Co to w ogóle jest suplement? Po co to łykać? Kiedyś faktycznie, były problemy z witaminami i mikroelementami w diecie - jak się pół roku na ląd ze statku nie schodziło i żywiło tylko suszonym mięchem, wtedy faktycznie, szkorbut się panoszył jak jasna choroba, ale teraz? idzie się do sklepu i ma się praktycznie wszystko pod ręką, jak się dobrze poszuka, to w przystępnej cenie, jakiś jeden owoc czy trochę warzyw na talerzu zawsze się znajdzie, koło tego nieśmiertelnego polskiego kotleta, więc na cholerę suplement??

O tym kiedy indziej, jak będę obrabiać dupę szpitalom.

Dieta - czyli to, co jemy na co dzień. Potrafi utuczyć nas czasami do monstrualnych rozmiarów.

A jeżeli chcesz schudnąć? Zmieniasz dietę do momentu osiągnięcia wymarzonej wagi, a potem wracasz do starych błędów? Z chudnięciem jest jak z porządkami - możesz się narobić, posprzątać, harować miesiąc na to, żeby chata lśniła czystością, klosze biły bielą w oczy, z podłogi można było jeść... i potem zapuścić chatę w niecały tydzień. Możesz się spinać, sprężać, liczyć węglowodany, sprawdzać tłuszcze i cukry przez pół roku, osiągnąć wymarzoną wagę... a potem przez tydzień jeść same fast-foody i przytyć 5 kilo na raz.

Taka dieta na odchudzanie to nie na chwilę. Taka dieta, która powoduje utratę tłuszczu to trwała zmiana nawyków żywieniowych. Coś o tym wiem, bo dwa razy wróciłam do tych samych błędów i dwa razy się korygowałam. Teraz jesteście świadkami podejścia trzeciego.

Tyle gwoli bardo długiego wstępu do meritum, którym jest.....

Zderzenie kultur kulinarnych dietującej Mamy i niedietującego Taty.
(Dziecko na razie pomińmy)

O tym jutro. Smażyłam ten wpis dość długo i teraz, kiedy Młody śpi, znowu chory, Mąż śpi, tez znowu chory, a ja pominęłam 3 posiłki z 5, obiad zjadłam na kolację, ale ratuję sumienie tym, ze zapchałam się przepysznym kalafiorem... pora pogłaskać wszystkich na dobranoc i samemu iść spać...

I trzymać kciuki za jutrzejszy dzień, obym wytrzymała z posiłkami i nie omijała żadnego, bo jednak jedzenie jest ważne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz